czwartek, 21 marca 2013

jeden: rozczarowanie, czy może zazdrość?




"Byłem nieostrożny, zapomniałem
Tak było
A teraz gdy wszystko jest skończone,
Nie ma nic do powiedzenia
Odeszłaś tak bez wysiłku
Wygrałaś
Możesz śmiało im powiedzieć"


Cztery lata później.
Tom.
     Na zimnych czarnych kafelkach postawił zakupy, które zdążył zrobić pięć minut przed zamknięciem sklepu. Z wielkim pośpiechem, zresztą jak codziennie od kilku już lat. Nie zmieniał się  każdego dnia  był już taki sam, z tą samą rutyną i przyzwyczajeniami  Zabrakło w jego życiu świeżości, o którą walczyła kiedyś ona. Jego ukochana brunetka która zniknęła, rozpłynęła się w przestrzeni Norweskiego kraju, a być może nawet poza nim. Nie szukał jej, nie chciał, może stracił nadzieję że to co kochał powróci, że to uczucie którym darzył ją przez kolejne lata jeszcze zabiję. Szansa na odnalezienie jej była jedna na milion i to właśnie najbardziej go zniechęcało  Był typem człowieka który nie lubił  wkładać pracy w coś co nie ma sensu, lecz nie był taki zawsze. Początki z nią były inne, dawały nadzieje na przyszłości wiec poświęcał się temu z całego serca, wkładał w ten związek wszystko. Tak również było ze skokami, walczył o najlepszego wyniki, bo chciał być najlepszy. Gdy ona była obok, a skoczną gwiazdą już był nie miał o co walczyć. Przyzwyczajał się że wszystko przychodzi bez wysiłku a on nie musi walczyć z przeciwnościami. Lecz, jego życie stanęło w miejscu a fortuna odwróciła się od niego. Pewnego zimowego wieczoru ona odeszła, zostawiła wszystko co budowali przez ostatnie dwa lata i po prostu zniknęła nie pytając o zdanie. Myślał że to jeden moment zawahania w jego idealnym życiu, pomylił się i to znacznie, gdy kolejnego wieczoru po prostu upadł, pogruchotał swoje skrzydła spadając z wysokości wprost na zimny śnieg. Wszyscy dookoła niego, na oświetlonej skoczni zamarli gdy wynosili go na noszach, zamarła i ona. Daleko od niego, już w innym życiu, jednak zamarła martwiąc się wciąż o jego życie.
     Przez następne pół roku dochodził do siebie. Próbował wyleczyć moralnego kaca, który objawił się po jej odejściu i kontuzję która wykluczyła go z gry o najwyższe podium. Po raz kolejny w swoim życiu musiał podjąć walkę, walkę z samym sobą. Ze swoim organizmem którego musiał nauczyć posłuszeństwa, i sercem które natomiast musiał oduczyć kochać. Chciał zapomnieć co znaczy to uczucie, zbyt wiele stracił by ponownie móc tak cholernie głupio się zakochać. Jednak 'serce nie sługa', jego uczucie ciągle nazywane przez niego 'chorym' nie chciało tak po prostu zniknąć, a czekoladowo oka brunetka nie chciała odejść z jego myśli. Jednak cztery lata samotności nauczyły go pokory i dystansu do samego siebie, lecz nigdy nie pomogły uleczyć chorej ambicji która czasem go jeszcze zabijała.
     Rozpakował przyniesione zakupy i w jego dłoni spoczęła poczta którą zdążył jeszcze wyciągnąć ze skrzynki. Kilka rachunków do zapłacenia, kilka ulotek i jedna kremowa koperta starannie ręcznie zaadresowana do niego. Pozostałe listy rzucił na inny stosik w kuchni, a ten jeden zabrał ze sobą do salonu oglądając jego zwierzchnią stronę. Zaciekawiony jego treścią niestarannie rozerwał kopertę i teraz trzymał w dłoni białe zaproszenie. Zaskoczony dwiema złotymi obrączkami na pierwszej stronie,  zastanawiał się który z jego kolegów może się żenić.
Dnia 13 lipca o godzinie 15.00
w kościele św. Jakuba w Villach
zostaną połączeni Sakramentem Małżeństwa
Malin Larsen
i
Thomas Morgenstern
     Z wielkim uciskiem w gardle jeszcze raz przejrzał kartkę by upewnić się czy to wszystko to prawda, czy jego oczy nie zawodzą go. Jego dobry kolega się żeni. Była to swego rodzaju dobra wiadomość  lecz, zabolała informacja że wybranką jego serca jest jego czekoladowo oka brunetka. Brunetka której nie szukał, którą stracił cztery lata temu, którą jednak wciąż kochał. Niezdarnie rzucił białą kartkę na szklany stolik, a swoją twarz schował w dłonie. Zapłakał, gorzko zapłakał. Wiadomość o ślubie całkowicie zabiła resztki jego nadzieji na coś czego już nie ma. Cały czas wmawiał sobie  że już zapomni  że nie kocha, oszukiwał się każdego poranka gdy budził się a jej nie było obok. Gdy serce z tęsknoty nawet wyrywało się do starych fotografii które schował głęboko pod stertą ciuchów. Długo nie odważył się otworzyć małej czarnej skrzynki z obawy przed wspomnieniami.
      "Mężczyźni nie ryczą! Nie bądź babą Hilde!". Upomniał się w myślach, nie chciał być mięczakiem, jednak zbyt mocno ta wiadomość odbiła się echem w jego życiu. Przeklną głośno wiedząc że ten nieszczęsny 13 lipca będzie najgorszym dniem w jego życiu, i nie miał zamiaru w całej tej bajce brać udziału. Nie chciał cieszyć się jej szczęście, nie mógł pozwolić sobie na chwile słabości w jej obecności, więc bezpieczniej było obejść się bez wizyty w Villach. W jego głowie ciągle krążyło pytanie dlaczego go zaprosiła? Nie mogła obejść się bez jego wizyty, bez wizyty starej miłości od której uciekła. Jednak zdał sobie sprawę że zapewne to Thomas chciał go zaprosić, zresztą zawsze mieli ze sobą dobry kontakt.
     Teraz mógł nazwać się człowiekiem straconym. Na pozór wśród otaczających go przyjaciół uchodził za optymistę który zaledwie na chwilę zgubił swoje skrzydła, lecz jakże efektownie się po upadku podniósł. Dla nich liczyła się zewnętrza warstwa człowieka, lecz on ciągle nie potrafił pozbierać swojej duszy, a serce wciąż pozostawało w kawałkach. Dusił w sobie wszystkie emocję, nie pozwalał by jego rozpacz ujrzała światło dzienne. Był dobrym aktorem, wręcz znakomitym, większość ludzi w okół niego nie dostrzegało tego zmarnowanego życiem mężczyzny. Był tylko Bardal, przyjaciel który wiedział wszystko.
     Był i teraz, gdy on załamany niewesołą dla niego wiadomością siedział w salonie. Wszedł bez pukania, u niego zawsze było otwarte, i złodziei wręcz zapraszały swoją gościnnością, by go odwiedzili. Pokiwał z politowaniem głową  gdy zauważył załamanego przyjaciela. Nie miał ochoty kolejny raz wysłuchiwać gdy ten będzie wszystkiemu zaprzeczał, gdy kolejny raz powie że dał jej odejść. Dobrze wiedział jak było na prawdę i wcale wbrew pozorom nie pozbierał się po tym wszystkim, nigdy nie dopuścił do swojej świadomości informacji że ona sama nie wróci. Nie chciał jej szukać, a teraz życie kolejny raz zadaje mu cios, po którym będzie mu trudno się pozbierać.



"I was careless, I forgot
I did
And now when all is done
There is nothing to say
You have gone and so effortlessly
You have won
You can go ahead tell them"
~Impossible. 

_____________________________

Już pierwszy rozdział, nowego, kolejnego
mojego już opowiadania. Historia ta
na pewno nie będzie prosta! 
Będzie tu wiele zagadek i problemów ;)
mam nadzieję że może znajdzie sie parę osób którym się
to co piszę spodoba ;) 
proszę o opinię w komentarzu ;)
pozdrawiam,
Metka. 


8 komentarzy:

  1. No to się porobiło. Z jednej strony szkoda mi Toma, że dał odejść Malin. Z drugiej strony jednak była to też jego wina i nie dziwię się dziewczynie, że odeszła. Jestem ciekawa jak się sytuacja rozwinie - czy Tom się pogodzi z losem i będzie starać się zapomnieć, czy wręcz przeciwnie.
    Czekam na kolejny rozdział :)


    http://be-my-lover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Co mogę napisać. Wielkie wow! Naprawdę masz talent do pisania. Tak rewelacyjnie przedstawiłaś punkt widzenia Toma. Aż mu współczuję :( Ciekawe jak to wszystko się potoczy dalej. Czekam na kolejne rozdziały :) @SylwiaaWu

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem.Z pewnością jeszcze nie raz Ci się to uda, i szczerze powiedziawszy właśnie na to liczę ;-)
    Przede wszystkim zdziwiłam się widząc już na wstępie przeskok o cztery lata. Sądziłam, że raczej będziesz to kontynuować w innej formie, ale po namyśle stwierdzam, że ta wersja bardzo mi się podoba.
    Te cztery lata były bardzo trudne dla Toma. Tym bardziej boli teraz to, że kiedy wreszcie jako tako stanął na nogach i powoli poukładał sobie wszystko w główce, wraca Malin. Ma dziewczyn wyczucie czasu. Swoją drogą, nie wiem czy to zaproszenie to dobry pomysł zarówno dla Toma jak i dla niej i Thomasa.I jestem strasznie ciekawa związku z Thomasem, czy przy nim odnalazła to czego nie mogła mieć przy Norwegu???
    Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham czytać Twoje opowiadania, bo zawsze z rozdziału na rozdział bardziej zaskakujesz, zaciekawiasz.
    Tom dostał od życia porządnego kopa. Czy się pozbiera i zawalczy, mam nadzieję, że tak. Niech go ktoś uświadomi, na przykład Bardal, żeby pojechał tam i o nią zawalczył. Żeby spróbował ten pierwszy i ostatni raz. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to zazwyczaj bywa - trafiłam tu przypadkiem ;) I wiesz co? - WOW! Świetne opowiadanie. Choć to dopiero początek, mogę to powiedzieć bez wątpienia. Tom. Tom to jest Tom. Facet idealny. Ale jednak nie potrafił o nią zawalczyć. Cóż... Teraz na pewno łatwiej mu nie będzie.

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    [http://znam-cie-na-pamiec.blog.pl/]

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz co? Już kocham to opowiadanie, wiem, że historia nie będzie prosta, bo spójrzmy prawdzie w oczy nic nie jest proste, jeśli w grę wchodzi prawdziwa miłość. Może to zabrzmi wrednie, ale Tom, nijak nie patrząc zasłuzył sobie na taki obrót wydarzeń, który może okazać się w końcu kubłem zimnej wody. Miał obok siebie kobietę którą kochał i która kochała jego, pozwolił jej odejść raniąc i ją i siebie i teraz, kiedy ona układa sobie życie, on dopiero uświadamia sobie, że nie może bez niej żyć. Tom, ogarnij się. Co do Malin, to myślę, że ona dalej kocha Toma, tej pierwszej prawdziwej miłości się nie zapomina, ona ciągle w nas tkwi a jeżeli Tom na prawdę ją kocha, to powinien zaszczycić ją obecnością na ślubie, i zawalczyć. Thomas, wiesz że cię kocham, ale tutaj w grę wchodzą uczucia wyższe, jakimi jest miłość i tym razem, to nie tobie będę kibicować.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak czasu sprawił, że dopiero teraz tutaj zajrzała. Dobrze, że teraz, a nie później bo ominęłoby mnie coś niesamowitego.
    Pomysł jest ciekawy i przyjemnie się czyta, nie pozostaje mi nic więcej jak czekanie na kolejne rozdziały.
    Mogłabyś informować mnie na tt?
    @_mon_amour_ :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak właśnie kończą się sytuacje, kiedy człowiek pozwala by coś wspaniałego odeszło w zapomnienie przez być może jedno czy dwa niepotrzebne słowa, kilka kłótni i ranienie siebie nawzajem. Tom, może mieć w tym wypadku pretensje tylko i wyłącznie do siebie, że pozwolił by Malin nie dość, że od niego odeszła to jeszcze wyszła za mąż za innego faceta. Szkoda mi się zrobiło Morgiego, bo jeśli dziewczyna nadal darzy uczuciem norwega to mozemy się spodziewać tego, że więcej niż 2 osoby będą tutaj cierpieć.
    Pozdrawiam i przepraszam, że docieram dopiero dzisiaj :D

    OdpowiedzUsuń