czwartek, 20 czerwca 2013

dziewieć " nadzieja powraca zawsze"


"Straciłem moje serce i mam nadzieję, że umrę
Widzę to światło słoneczne w twoich oczach
Byliśmy na nogach całą noc, ale wciąż dla mnie wyglądasz niesamowicie
Tak, przez połowę nocy tylko o czymś śniłaś
Jeśli Bóg zstąpił to mógłby mnie teraz zabrać ze sobą
Bo w moich myślach, tak zawsze tam będziemy"


          Nadzieja zadomowiła się w jego sercu, bo ona sprawiła że znów chciał żyć.Była i to wystarczało w całości. A kilka chwil rozmowy było spełnieniem jego największych pragnień. Początkowo obydwoje nieśmiało opowiadali o tym co u nich słychać, wciąż omijając niemiły temat trzynastego lipca. On bał się pytać, a ona nie chciała o tym opowiadać. Ważna była teraz ta chwila, to krótkie niespodziewana spotkanie które przerodziło się w długie przegadane godziny. Było im dobrze, ze sobą , w swoim towarzystwie. Ta chwila uświadomiła, że brakowało mu jej obecności bardziej niż powietrza. A ona, ona zaczęła rozumiem czego w jej życiu przez te cztery lata tak na prawdę nie było, za czym tęskniła. Bo brakowało jej własnie jego towarzystwa, blond czupryny i ukochanego uśmiechu w którym zawsze zatracała się.
    Bardal wciąż uśmiechnięty po 15 minutach widząc, że jest dobrze, opuścił przytulną restaurację. Wiedział że kolejnego dnia będzie znał najmniejszy szczegół ich spotkania, nie miał więc wyrzutów opuszczając przyjaciela. Nie mylił się, jego sen tego dnia nie trwał długo. Równo o 7:00, do drzwi jego mieszkania rozległo się głośnie pukanie, które trwało nieustannie. Niechętnie wstał a do mieszkania jak torpeda wpadł uradowany przyjaciel. Nie pytając o nic ruszył do kuchni by zaparzyć mocnej kawy. Wiedział ze czeka go długa rozmowa, a raczej długie wysłuchiwanie opowiadań uśmiechniętego blondyna.
        Ona nie mogła spać. Po dwu godzinnej rozmowie była szczęśliwa jak nigdy. Sama nie rozumiała jeszcze dlaczego tak jest. Ale w końcu poczuła że w jej życiu jest jeszcze jakaś nadzieja na lepszą przyszłość. Kolejne dni nie były puste, a godziny odliczała tylko do spotkania z nim. A widywali się prawie codziennie. W tej samej kawiarni, o tej samej godzinie, przy tym samym stoliku. Miejsce to stało się ich talizmanem, wizją na lepsze przyszłość.
    Ich spotkania przerodziły się w wieczorne spacery, na których ich wspólne tematy nie kończyły się. Jeśli zapadała cisza nie była ona wcale uciążliwa, mieli czas na przemyślenia, na poukładanie sobie wszystkich myśli które kotłowały się w ich głowach. Każdego wieczora poznawali się na nowo. Mimo tylu lat spędzonych razem, żyjąc obok siebie każdego dnia poznawali się od nowa. Każde wypowiedziane słowa było zapamiętywane przez nich z drobnymi szczegółami.
    Cisza zapadła i tego wieczoru. Ta miła cisza. Oświetlone ulice Lillehammer zachęcały do zwiedzania tego przepięknego miasta, dla nich była to idealna pora. Przystanęli przy oświetlonej skoczni która czarowała ich swoim widokiem. Nieśmiało przysunął się bliżej niej, delikatnie muskając jej dłoń. Nie cofnęła się, bała się każdego ruchu z jego strony, lecz w głębi duszy chciała tego, pragnęła jego bliskości. On też pragnął by w końcu ją przytulić, objąć i powiedzieć że tak mocno tęsknił, że nigdy nie zapomniał. Wieczór ten był ważnym wieczorem. Odważył się na krok który zaważył nad wszystkim. Delikatnie objął ja ramieniem w tali i delikatnie przysunął do siebie. Uśmiechnęła się nieśmiało opierając głowę na jego ramieniu, wciąż podziwiając cudowny obraz malowniczej skoczni. Delikatnie musnął jej czoło i wzmocnił uścisk.
- Tęskniłem! Zawsze...

_______________________________________
Przepraszam! 
Za wszystko, za te okropne zaległości których już się po woli pozbywam!
Przede wszystkim przepraszam Lucy i Man bo moje zaległości u nich sięgają zenitu! 
PRZEPRASZAM WAS! 
Mam nadzieje ze po tak długiej przerwie jeszcze ktoś tu będzie! ;))
Pozdrawiam,
Metka ♥